Burkina Faso czyli święte krokodyle, fetysze i inne. Część 1
Podróż do Burkina Faso, to jedno z tych przeżyć, które zapadają głęboko w pamięć. Znacie to uczucie, kiedy jesteście gdzieś, rozmawiacie z kimś i pęka Wam serce, bo uświadamiacie sobie jakimi jesteście szczęściarzami? Tak się właśnie czułam, przez czternaście dni. I przyznam w sekrecie, że momentami było naprawdę ciężko.
Minęły już dwa miesiące od powrotu do Polski, a ja wciąż myślę o tym co widziałam. I wielokrotnie nadal trudno
mi zwerbalizować myśli i uczucia. Zadziwiające, jak to możliwe, że w Afryce ludzie żyją w XXI wieku, a w przytłaczającej większości przypadków zatrzymali się kilkaset lat za nami.
Zacznijmy jednak od początku. Często pytano mnie jak to się stało, że przełom lutego i marca tego roku spędziłam
w zachodniej Afryce? W zasadzie to wciąż jeszcze nie mogę uwierzyć, ze dostałam taką możliwość. Jak widać marzenia spełniają się w najmniej oczekiwanych momentach.
Uczestniczyłam w „A Possible World”. Jest to projekt ekologiczny, koordynowany przez włoską organizację pozarządową Progettomondo.Mlal , we współpracy z organizacjami w Polsce, Chorwacji i Niemczech. Polskim partnerem tego kilkuletniego projektu jest Stowarzyszenie Cz-art.
Projekt składa się z kilku etapów: kampanii promocyjnej, warsztatów dla młodzieży oraz realizacji projektów dot. zrównoważonego rozwoju. Jednym z działań projektu „A Possible World” była wyprawa do Burkina Faso, gdzie 10 osób
z czterech krajów miało szansę na własne oczy zobaczyć problemy współczesnych ludzi, o których my Europejczycy nie mamy pojęcia.
Zaryzykuję stwierdzenie, że większość z Was słabo kojarzy Burkina Faso, więc pewnie nie wiecie, że oni tam mają kilka naprawdę fajnych atrakcji turystycznych. Jednym z najbardziej znanych miejsc są ogrooomne piaskowce skalne, po których wody rzeki Kamoe spadają na równinę. Wodospady w Banforze, bo o nich mówimy, zwane też Cascades de Karfiguéla, są położone w południowo zachodniej części kraju. Kąpiel w krystalicznie czystej wodzie to jedna z głównych atrakcji turystycznych Burkina Faso.
Równie popularne jest pływanie pirogue (mała łódka) po jeziorze Tangrela, wśród setek wodnych kwiatów kilka metrów od hipopotamów. A wszystko to najlepiej wygląda o wschodzie słońca. Moim faworytem wśród Burkina Fasońskich atrakcji jest sesja zdjęciowa z… krokodylem, w wiosce Sabou. To właśnie tam znajduje się jezioro zamieszkałe przez oswojone krokodyle nilowe. Warto zobaczyć także „błotny meczet” w Bobo Dioulasso (drugie co do wielkości miasto w Burkina Faso, a zarazem kulturalna stolica kraju) Budowla idealnie uosabia egzotykę muzułmańskiej Afryki. Meczet został wybudowany pod koniec XIX wieku i jest kwintesencją stylu sudańskiego z charakterystycznymi wystającymi belkami wspierającymi konstrukcję. Przy okazji przespacerujcie się uliczkami starego miasta, gdzie można spróbować lokalnego piwa Dolo. Oczywiście domowej roboty.
Jeśli będziecie kiedyś na południu Burkina, możecie pomyśleć o odwiedzeniu wioski Kampti, położonej 40 km od miejscowości Gaoua. Jest to dom fetyszy, znany nie tylko w Burkina Faso, ale i w okolicznych krajach. To coś w rodzaju muzeum, które zamieszkują ludzie i sprawują opiekę nad obiektami muzealno religijnymi, równocześnie pełniąc funkcję przewodników turystycznych. Funkcja opiekunów tego domu jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Fetysze, to przedmioty posiadające magiczną moc, którą można uwolnić przez czynności rytualne, ofiary oraz modlitwę.
Burkina Faso, jak większość krajów afrykańskich boryka się z poważnymi problemami. Jednak mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać, że pomimo trudnej sytuacji, ten kraj już teraz ma wiele do zaoferowania. Może planując wyprawę na Czarny Ląd, warto uwzględnić Burkina Faso w swoim planie podróży? ; ) W czasie naszej wyprawy doszliśmy do wniosku, że za kilkadziesiąt lat, przy odrobinie szczęścia, chęci i pracy, to miejsce ma szansę stać się małym rajem.
W drugiej części reportażu pokażę Wam fotografie wykonane w czasie wizyt w czterech afrykańskich wioskach.
So, stay tuned. Ciąg dalszy nastąpi!
PS. Od pewnego czasu zastanawiam się, czy jest jakiś sposób, aby wykorzystać moje zdjęcia z pobytu w Burkina Faso, tak, aby dochód przekazać na rzecz Stowarzyszenia Siraba z Bobo Dioulasso. Jeśli ktoś z Was ma pomysł jak to zrobić, dajcie znać na [email protected]. Liczę na Waszą pomoc.
Karolina Grzesiak