Część 2, czyli w jakim sporcie narodowym wygrywamy z Burkina Faso. Ludzie.
My Polacy lubimy sobie ponarzekać, przyznajmy szczerze. To już trochę nasz sport narodowy ; ) Owszem nie jest lekko wieść żywot w naszym pięknym kraju, ale wierzcie mi – mogliśmy trafić o wiele gorzej. Narzekasz na brak równouprawnienia kobiet w krainie ludu nad Wisłą?
Usiądź wygodnie w fotelu i wyobraź sobie, że mogłaś urodzić się afrykańską muzułmanką, o! I, że mieszkasz w afrykańskiej wiosce, twoim domem jest ślepa lepianka o wymiarach 2m x 2m, jesteś matką sześciorga dzieci, jedno nosisz na plecach, z kolejnym jesteś w ciąży. Masz męża, który w zasadzie tylko płodzi dzieci – tobie lub innym mieszkankom wioski. Nierzadko mieszkasz ze zwierzętami domowymi: psami, kurami, kozami (Im więcej zwierząt hodowlanych posiadasz, tym jesteś bogatsza. Naturalnie więc musisz strzec dobytku jak oka w głowie, zwłaszcza nocą. Zwierzęta nie są szczepione, wielokrotnie są nosicielami poważnych chorób; groźnych pasożytów. A weterynarz? Coż, to postać niczym z bajki. ) Wracając do naszej wizualizacji… nie masz dostępu do latryny, o łazience nie wspomnę. Musisz transportować w wielkiej misie wodę ze studni na własnej głowie, spacerując. Studnie nawiasem mówiąc też są często oddalone od wioski o kilka, kilkanaście kilometrów. Twoje dzieci umierają z głodu, albo przez malarię, dur brzuszny, żółtaczkę, pasożyty… koszmar? Mam wymieniać dalej?
Cóż, ludzie tak właśnie żyją. W XXI wieku, kilka tysięcy kilometrów dalej od Ciebie. Nadal twierdzisz, że jest nam tutaj tak źle?
Pomimo ciężkich warunków, w jakich żyją ci ludzie, jest w nich zadziwiająco dużo radości z życia. Dzieci mimo brudu i biedy mają uśmiechy na ustach, cieszą się z najmniejszych rzeczy. Wszędzie panuje gwar, słychać mieszankę języka francuskiego z afrykańskimi dialektami, a krzyki to sposób zwykłego porozumiewania się. Wbrew pozorom są szalenie gościnni (w każdej wiosce otrzymaliśmy dary… 2-3 kurczaki… żywe! Raz trafiliśmy nawet na degustację domowej roboty, niskoprocentowego napoju z kokosa) . Ludzie są żywo zainteresowani dziwnie zachowującymi się białymi przybyszami. Byli dla nas tak samo egzotyczni jak my dla nich. Jasne, czasem jaskrawe kolory ich ubrań również sprawiały pozytywne wrażenie.
Odwiedziliśmy cztery prawdziwe afrykańskie wioski. W ciągu pierwszych dwóch dni uczestniczyliśmy w przygotowywaniu zbiorowego posiłku dla dzieci. Pomagaliśmy w szykowaniu produktów, widzieliśmy w jaki sposób animatorzy uczą kobiety poprawnego przygotowywania posiłków. Dla nas może to się wydawać oczywiste, dla nich niekoniecznie. Jest to o tyle ważne, ponieważ problemem trzeciego świata nie jest tylko niedożywienie klasycznie rozumiane jako głód. Wielokrotnie występuje coś takiego jak niedożywienie spowodowane przejedzeniem. Dziwne? Jak się nad tym zastanowić, jest to boleśnie logiczne. Dzieci spożywają jałowe posiłki, które wypełniają ich brzuszki, ale nie zawierają białka, witamin i innych składników pozwalających na prawidłowy rozwój małego ciałka. Dlatego tak ważne jest, aby posiłki, które spożywają (w wielu przypadkach nie tak często jak powinny) były pożywne. Sprawa jest o tyle trudna, ponieważ matki mają elementarne braki w wiedzy na ten temat, dodatkowo wielokrotnie kultywują złe przesądy. Na przykład, na północy Burkina Faso wciąż panuje wierzenie, że jeśli dzieci po 6 miesiącu życia będą jeść jajka… wyrosną na złodziei.
Wiesz, że co drugie [sic!] dziecko nie dożywa piątego roku życia? Rodzinne relacje wyglądają tam zupełnie inaczej. Rodzice nie przyzwyczajają się do swoich dzieci dopóki te nie przekroczą magicznej granicy pięciu lat. Dzieci umierają z głodu, lub z powodu choroby. Przykry jest fakt, że często nawet nie są leczone. Powód? Centra medyczne położone są daleko od wioski. Całą drogę tam i z powrotem kobieta musi przejść pieszo, zwykle sporo ponad 10 km w jedną stronę. Jest to szalenie poważna i długa wyprawa, a kobiety często nie mają pod czyją opieką zostawić pozostałych dzieci. Ostatecznie kobiety rzadko podejmują walkę o zdrowie chorego potomka, decydując się zostać w domu, co w praktyce dla chorego jest wyrokiem śmierci. To jeden z głównych powodów, dla których afrykańskie rodziny są tak liczne. Ludzie, głównie mężczyźni są zdania, że im więcej dzieci zdołają spłodzić, tym większe jest prawdopodobieństwo, że któreś z nich dożyje wieku dorosłego. Wspominam o mężczyznach, ponieważ współczesna kobieta w Burkina F. ma poważny problem, jeśli jej mąż dowie się, iż stosuje ona jakiekolwiek metody antykoncepcji w tajemnicy przed nim. W najlepszym wypadku czeka ją solidna awantura, w najgorszym wyrzucenie z domu.
Swoją drogą to dziwne, że mimo słabych więzi rodzinnych w dzieciństwie, starszyzna nie dopuszcza do głosu młodych ludzi. W ciągu dwóch tygodni kilkukrotnie byliśmy świadkami, kiedy dobre pomysły młodych (w błahych nawet sprawach) były bez dyskusji, kategorycznie torpedowane przez rodzimych opiekunów. I wiecie co? Nawet przez myśl nie przeszło im, że można się nie zgodzić, zbuntować. Przykre jest to, że w taki sposób sami zamykają sobie drogę rozwoju.
Niezmiennie, wracając do domu z dalszych podróży, nachodzi mnie ta sama refleksja. Jestem wdzięczna, że mieszkam tu gdzie mieszkam, że jestem wolna, sama mogę o sobie decydować i rozwijać się zawodowo. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jednak mamy całkiem sporo. Wiele spraw wydaje nam się oczywistych i nie zastanawiamy się nad faktem, że moglibyśmy tego nie mieć, lub to utracić. Wystarczy jeden taki wyjazd, aby nabrać innej perspektywy, czego życzę każdemu z Was.
Burkina Faso to kraj, który musi się sporo nauczyć. Proces ten jest o tyle trudniejszy, ponieważ, często ci ludzie nie mają świadomości, że życie może wyglądać inaczej. Skoro o tym nie wiedzą, nie mają potrzeby poszukiwań i nauki, a wszelkie próby naprowadzenia na inną drogę przyjmowane są co najmniej… z chłodem.
Mimo wszystko, myślę, że my też moglibyśmy nauczyć się czegoś od nich… nie sądzisz?
Ciąg dalszy nastąpi! So, stay tuned.
PS. Od pewnego czasu zastanawiam się, czy jest jakiś sposób, aby wykorzystać moje zdjęcia z pobytu w Burkina Faso, tak, aby dochód przekazać na rzecz Stowarzyszenia Siraba z Bobo Dioulasso. Jeśli ktoś z Was ma pomysł jak to zrobić, dajcie znać na [email protected]. Liczę na Waszą pomoc.
Karolina Grzesiak